Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
-leszek -leszek
554
BLOG

REMANENT 2011

-leszek -leszek Polityka Obserwuj notkę 10

 

Już tylko kilka dni dzieli nas od pożegnania starego 2011 roku. Wejdziemy w Nowy Rok. Jaki on będzie? Mógłbym zorganizować loterię z atrakcyjnymi nagrodami, nie ryzykując bankructwa. Wątpię bowiem, czy znalazłby się choć jeden człowiek w naszym kraju, który przewidziałby dokładnie wszystko, co może się zdarzyć. Wielokrotnie dla zabawy, śledziłem „sprawdzalność” przepowiedni słynnego jasnowidza z Człuchowa. Zauważyłem, że istnieje zależność odwrotnie proporcjonalna pomiędzy „atrakcyjnością” a „sprawdzalnością” przepowiedni, gdzie atrakcyjność jest pochodną szczegółowości i wagi tematu. Na przykład w zeszłym roku, przewidywał na 2011 wielki spadek poparcia dla PO i niemalże rozpad tej partii. Widać tu wyraźnie, co miałem na myśli pisząc „atrakcyjność” przepowiedni, jak również co oznacza termin „sprawdzalność”.

Mimo wszystko pokuśmy się o pewien rodzaj „przewidywania przyszłości”. To przewidywanie, będzie opierało się na wydarzeniach, które miały miejsce w mijającym roku, ale takich, które mają szanse na „kreowanie” przyszłości. Dla przykładu – takim wydarzeniem była w roku 2010 katastrofa smoleńska. Pominąwszy jako naturalne dla takich wydarzeń – żałobę, zmiany personalne, wpływ na stosunki międzynarodowe itp. – katastrofa ta wypchnęła na powierzchnię pewien sposób uprawiania polityki, który psuł klimat nie tylko w bieżącym roku, ale obawiam się że będzie to robił jeszcze dosyć długo. Wiem, że byłoby dowodem zarozumiałości, gdybym nawet tylko próbował wyliczyć tego typu wydarzenia. Dlatego ograniczę się tylko dwóch, trzech – no może czterech przykładów.

--------

Pierwszym takim wydarzeniem mijającego roku jest masowa „emigracja” polityków z łona PiS-u. Pewne „pływy” są na tej scenie rzeczą naturalną. Nikt nie dziwi się, że co jakiś czas któryś z posłów (bo oni są ze wszystkich uprawiających politykę najbardziej widoczni) zmienia barwy klubowe. Nie dziwią zanadto też próby, najczęściej nieudane, tworzenia nowych bytów politycznych, czy jak je pieszczotliwie nazywają sami posłowie – partii kanapowych. I tak „rozwód z trzecim bliźniakiem” w roku 2008 był newsem przez kilkanaście dni. Następne tąpnięcie,to znaczy secesja po przegranych wyborach prezydenckich, takich znaczących polityków jak Kluzik–Rostowska, Jakubiak, Kowal czy Poncyliusz zapowiadało już o wiele większe konsekwencje i trwało o wiele dłużej. Przyczyną, ale też i cezurą, były tegoroczne wybory parlamentarne. I chociaż PJN podzieliła los innych – trafiła na na przysłowiową kanapę, wyrwy jaką uczyniła w pisowskim murze, nie udało się zacementować.

Po wyborach parlamentarnych, będących chyba kresem możliwości dla PJN-u, kolejna grupa „wybrała wolność”. I tym razem też wśród „zdrajców”/”bojowników o demokrację”(niepotrzebne skreślić) też są znane nazwiska. Nazwiska z półki, na której kiedyś „leżał” Dorn – czyli: Ziobro, Kurski czy Cymański.

Dlaczego akurat to wydarzenie uważam za ważkie dla przyszłości? Jest w tym pewna symbolika. Dorn, który rozpoczął „wychodźstwo” generałów z armii prezesa, dołączył do ostatnich dezerterów. Spodziewam się, że w niedalekiej przyszłości mogą do nich dołączyć i autorzy nieudanego projektu, jakim była PJN. Prawdopodobieństwo dołączenia jest duże. Nie ma ich w parlamencie, nie ma więc za co „żyć”. A PS ma klub poselski, i będzie partią parlamentarną. A kolejne wybory wcale nie takie odległe. Jeżeli więc do tego połączenia dojdzie, to może nie głowę, ale paznokcie dam sobie poobcinać, że będą dalsze dezercje z PiS-u.

I tu wkraczam na teren futurologii. Jak duży będzie strumień uciekinierów? W którym momencie prezes Jarosław Zbawiciel zorientuje się , że jest sam? I czy starczy mu sił, by powtórzyć manewr z PC i stworzyć jakiś nowy byt polityczny. A jeżeli kiedyś (jak szybko?) do tego dojdzie, to na kim się oprze? Prawdopodobne jest bowiem, że względami ojca dyrektora (cokolwiek znaczy) zawładnie Ziobro.

Oczywiście można jeszcze na tej kanwie pisać inne scenariusze. Być może równie prawdopodobne. Ale to dowodzi, że odejście „zdrowych elementów” (dla jednej strony) lub odpadnięcie „gnijącej tkanki ( dla drugiej) to wydarzenie z roku 2011, które będzie miało wpływ na wydarzenia kilku przyszłych lat.

--------

Drugim wydarzeniem, które nominowałem do wydarzeń roku jest ponowne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych partii rządzącej. Wszyscy wiedzą, że w swoich tekstach nawet nie próbuję udawać obiektywizmu. Wielokrotnie nawet podkreślałem, że nie wierzę w obiektywizm, a każdego zarzekającego się iż jest obiektywnym – uważam za kłamcę. Jednak w tym momencie muszę podkreślić, że na tą nominację żadnego wpływu nie miał fakt, iż tym zwycięzcą został Donald Tusk i jego PO.

Chodzi mi o sam fakt, że społeczeństwo w dobie ogólnoświatowego kryzysu, przy ewidentnie odczuwalnym (mało, bo mało, ale…) pogorszeniu sytuacji gospodarstw domowych powierzyło ster rządów tej samej ekipie. W czasach względnie stabilnych nigdy tego nie zrobiło.

Dlaczego to może mieć wpływ na przebieg wydarzeń w przyszłości? Myślę, że należy się zastanowić nad przyczynami podejmowania takiej decyzji. Można mówić, że to pokłosie trwającej nadal wojny polsko-polskiej pomiędzy PO i PiS. Można mówić,że to znowu głosowanie negatywne – przeciw kaczyzmowi, ale:

  1. Wojny polsko-polskiej serdecznie mają dość już wszyscy. Gdyby to te uczucia miały być motorem decyzji przy urnach – większymi beneficjentami byłaby lewica, zarówno SLD jak i Palikot.
  2.  Antykaczyzm faktycznie jest nadal jednym z głównych motywatorów. Jednak wszyscy widzimy i odczuwamy kryzys. Na naszych oczach dochodzi do bankructwa państwa. A trybunem, który właśnie na te akcenty zwraca uwagę społeczeństwa jest właśnie Kaczyński. I robi to bardzo intensywnie.

Dlaczego więc społeczeństwo go nie usłuchało? Wydaje mi się, że niepostrzeżenie przechodzimy do kolejnego etapu demokracji – fazy społeczeństwa świadomego swojej podmiotowości. Świadomego, że to co do tej pory miało miejsce w Polsce służyło tylko partiom politycznym. Wyborcy, to dotychczasowe „mięso armatnie” dawało się podpuszczać przeciwko wrogom jakiejś partii. Głosowało tak, by zniszczyć drugą partię. W tej chwili może zaczął się proces, że wyborcy kalkulują, jak wyjdą na tym, że oddali głos na konkretną partię. Niezależnie od bzdur, które plecie druga.

Jeżeli faktycznie udało mi się uchwycić początek czegoś takiego – to nie muszę nikogo o zdrowych zmysłach przekonywać, że wszystko co nastąpi potem, będzie bardzo ważne. I nie ma znaczenia jak długo to będzie trwało. Rok, pięć, dziesięć? Nie ważne, ważne że się zaczęło!

--------

Trzecie z nominowanych wydarzeń, to oczywiście kryzys. Właściwie to pewniak. Bowiem cokolwiek się stanie, będzie miało wielki wpływ na naszą przyszłość. Pogłębi się – wiadomo,może pociągnąć nas w przepaść. Jak głęboką? Tego boję się zgadywać.

Jednak nie musi to mieć tragicznego zakończenia. Świat prędzej czy później, odbije się od ściany i wahadło cyklów koniunkturalnych ruszy w drugą stronę. W mniejszej skali, np. Europy, lub zawężając – Unii Europejskiej, owszem, wahadło to również podąży za wahadłem światowym. Jak szybko, z jaką determinacją? Gdyby nie kryzys, może nawet byśmy sobie takiego pytania nie zadawali. Jednak dzisiaj, tylko ludzie bez wyobraźni (bo o ludziach pozbawionych umiejętności myślenia nie wspominam) nie zadają sobie tego pytania. I nie próbują znaleźć na nie odpowiedzi. Z tych wspólnych poszukiwań odpowiedzi, mam nadzieję, powinno „urodzić” się coś pozytywnego. Coś opartego na świadomości wspólnej odpowiedzialności za losy mieszkańców Europy i świata. Może jeszcze nie jutro, Grecy (i nie tylko) zrozumieją, że bardzo przyjemny w użyciu, nadmierny, niczym nie uzasadniony konsumpcjonizm może zaszkodzić również tym, którzy go nie uprawiają. Może wszyscy przyjmą do wiadomości, że słowo „solidarność” będzie wypełnione treścią tylko wtedy, gdy nie będzie wykorzystywane dla celów egoistycznych. Że coś takiego jak wspólne dobro istnieje naprawdę. Nie ma to tylko, a może wcale wymiaru materialnego. Że wspólnym dobrem jest pokój, stabilizacja w sferze politycznej , rozwój w sferze gospodarczej i życzliwość w sferze ogólnoludzkiej.

 --------

Po takich górnolotnych uniesieniach, trudno mi zejść na ziemię i szukać czwartego, czy dalszych wydarzeń, zasługujących na wspomnienie z okazji żegnania Starego Roku.

Dlatego zostawiam temat otwarty. Zapraszam do refleksji i może do uzupełniania tej listy o własne spostrzeżenia. Wszystkie one, zarówno te podane przeze mnie jak i ewentualnie dopisane przez komentatorów, są te wydarzenia elementami subiektywnymi. Dlatego mogą budzić wiele kontrowersji. Jednak sądzę, że warto będzie powstrzymać się od szczegółowej ich analizy. Przynajmniej ja nie pisałem tego tekstu, by prowokować i potem krytykować. Raz w roku, różnorodność poglądów niech będzie wzbogaceniem bukietu wspomnień. Jednocześnie niech będzie nadzieją, na znalezienie consensusu co do budowy fundamentów naszej przyszłości.

A więc Do siego Roku, drodzy czytelnicy!

 

 

-leszek
O mnie -leszek

Prowadzę również bloga: Refleksje po 60-ce Zamieszczam publikacje w: Blogi Newsweeka Jak do tej pory, dyskusji ze mną boi(ją) się: - Amelia 007 - seawolf Z kolei ja nie mam ochoty gościć u siebie (przynajmniej na razie) z powodu braku ludzkich odczuć: - ROTMEISTER

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka