Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
Przestańcie nazywać błędem to, co jest przeciwieństwem waszej prawdy, a prawdą to, co jest przeciwieństwem błędu.
-leszek -leszek
2359
BLOG

Kolejna skradziona rocznica

-leszek -leszek Polityka Obserwuj notkę 136

Nie wiem, jaki będzie przebieg marszu zwołanego przez Kaczyńskiego na dzień rocznicy 13.XII. Rocznicy dla mnie i bardzo wielu rodaków tragicznej. Dla Jarosława jednak będącej kolejnym „gadżetem” w jego kampanii dzielenia i skłócania.

Dla mnie pamiętny 13.XII trwał 2 tygodnie. Dwa tygodnie strachu i niepewności. W pamiętną niedzielę obudził mnie dzwonek do drzwi. Proszę się jednak nie obawiać, nie będzie martyrologicznej opowieści aresztowanego opozycjonisty. W tym czasie byłem sekretarzem komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. Do drzwi dzwonił przewodniczący tej komisji oraz kolega związkowiec. Obaj wcześniej działali w KOR, a potem w WZZ. I to oni przynieśli mi szokującą wieść o wojnie. Słyszeliśmy o aresztowaniach (słowo „internowanie” pojawiło się nieco później), zastanawialiśmy się, co robić. Iść w poniedziałek do pracy, czy przeczekać pierwsze dni w ukryciu. Jestem pewien, że w pierwszych godzinach stanu wojennego, więcej ludzi miało takie dylematy. Dopiero dzisiaj mnożą się heroiczne postawy takich bohaterów tych dni jak Jarosław Zbawiciel Kaczyński. Im ktoś głębiej chował się pod pierzyną, tym wyżej wynosi dziś swoje„zasługi”.

Nasza trójka postanowiła jednak iść następnego dnia do pracy. Nie z powodu świadomości spełniania misji dziejowej, czy jakiegoś czynu. Po prostu wiedzieliśmy, że nazajutrz setki ludzi będzie czekało na nas i nasze decyzje. Zorganizowaliśmy wiec załogi i przedstawiliśmy na nim nasze prywatne stanowisko, jako stanowisko komisji zakładowej. Nie można tego było nazwać stanowiskiem Związku – wiadomo dlaczego. Na reperkusje nie trzeba było długo czekać. W nocy z wtorku na środę, dwóch smutnych panów w towarzystwie dzielnicowego przyszło po mnie. Dzięki temu ostatniemu (milicjant, a jednak człowiek), nie odbyło się to po cichu. Ponieważ mieszkam w domku jednorodzinnym, z ogrodem przylegającym do innych ogrodów, panowie ci odeszli z kwitkiem.

Nastąpiły dni o których wyżej wspomniałem. Wtedy to, jak często powtarzano w tamtym czasie, dowiedziałem się co to jest FJN i doświadczyłem bezinteresownej pomocy wielu, często nieznanych ludzi. Nocowałem poza domem. Po wielu procedurach rodem z filmów szpiegowskich odwiedzałem dom, żonę i dzieci, z których najmłodsze miało niecałe pół roczku. Wreszcie przyszedł dzień, którego nigdy nie zapomnę – Wigilia Bożego Narodzenia. Niby stół wyglądał jak zawsze. Niby ten sam ceremoniał. Różnica tylko taka, że ja przy tym stole siedziałem w butach –ciepłych, wysokich zimowych butach. A na oparciu krzesła wisiała ciepła kurtka,szal i czapka. Cała rodzina śpiewała kolędy pianissimo,tak by nie zagłuszyć ewentualnego ruchu na ulicy.

I dlatego dzisiaj mogę powiedzieć – zazdroszczę Jarosławowi Kaczyńskiemu, że z wydarzeniami sprzed trzydziestu lat ma tylko takie skojarzenia jak przemówienie Sikorskiego w Berlinie. Ale jednocześnie muszę powiedzieć, że to wcale nie oznacza iż wszyscy wprowadzenie stanu wojennego przeszli tak suchą nogą jak on. Muszę powiedzieć, i to głośno, że nie ma on prawa zawłaszczać sobie pamięci każdego z nas, dla zaspokojenia swoich chorych ambicji. Dzisiaj pisowcy bredzą o upamiętnianiu rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Jednak 30.XI, po wystąpieniu Sikorskiego, Jarosław Zbawiciel powiedział: „13 grudnia, w 30. rocznicę stanu wojennego będzie marsz niepodległości i solidarności, właśnie wielki sprzeciw przeciwko tego rodzaju polityce.” Jest to wyraźna deklaracja wykorzystania wydarzeń tragicznych dla nas wszystkich, dla „zwykłych” patriotów ( w odróżnieniu od „prawdziwych”), do celów służących wypromowaniu swojej osoby.

Jak bardzo te wszystkie działania prezesa są tylko fasadą dla prywaty, świadczy fakt, że dzisiaj, niedawni „bohaterowie” i niemal „męczennicy” (Niemcy biją Polaków!!), uczestnicy, a właściwie trzon i jądro marszu niepodległości z 11.XI – odgrażają się prezesowi. Czytam w prasie:

„W internecie pojawiły się groźby nacjonalistów kierowane pod adresem Jarosława Kaczyńskiego. Joachim Brudziński już teraz ostrzega wszystkich, którzy chcieliby zakłócić pochód. - Wszystkich mniej lub bardziej niezrównoważonym na umyśle, którzy słowa o "kuli w łeb" chcą potraktować poważnie, informuję że prezes Jarosław Kaczyński ma profesjonalną ochronę - powiedział poseł PiS.”

Co to się dzieje na tym świecie! Najpierw zamordowano Lecha, a teraz szykuje się zamach na Jarosława! Nie pierwszy zresztą!! A o czym to świadczy? Ano o tym, że oto objawił nam się „mąż” opatrznościowy. Nie tylko Zbawiciel Polski, ale też obrońca WARTOŚCI!!! Szatan nie może tego ścierpieć i co chwilę posyła „swe sługi”, by zapobiec zwycięstwu „prawdy”.

No cóż, można i tak myśleć. Można też mieć katar. Ale z jednym jak i z drugim nie warto się afiszować. Niestety niektórzy osobnicy ze stajni prezesa nie mają o tym pojęcia. Dzisiaj słyszałem w tv dwóch z nich. Byli to – Richard H. Czarnecki oraz Hofman. Obaj dokładnie tymi samymi słowami próbowali przedstawić politykę zagraniczną Polski, jako katastrofę. Po ich słowach mogę tylko stwierdzić – to są mali ludzie do małych interesów. Nie będę szczegółowo roztrząsał wszystkich bzdur, którymi nas raczyli. Sens był mniej więcej taki - nie będzie biedna Polska ratowała bogatej Hiszpanii. Ponieważ jednak to „bogobojni mężowie”, posłużę się przypowieścią.

Jest wieś, jak wieś. Jedni z jej mieszkańców żyją dostatnio, inni tak sobie, a jeszcze inni ledwo wiążą koniec z końcem. Jedynym problemem wspólnym dla wszystkich jest woda, a właściwie jej brak. Trzeba się srodze natrudzić by ją zdobyć i zmagazynować. Zmagazynować dla potrzeb bieżących, jaki i na wszelki wypadek – bo bez wody, żyć się nie da. I jak w życiu realnym – jedni mają lepszy dostęp do wody inni gorszy. Istnieje podejrzenie, że ci pierwsi zdobywają ją nie zawsze metodami dopuszczalnymi. Ale powstała myśl, że aby łatwiej było wodę pozyskiwać, lepiej wykorzystywać i mieć stałe zabezpieczenie na przyszłość – warto założyć wspólnotę. I tak zrobiono. Jednak przyszły lata chude (czytaj – susza). I nagle wyszło na jaw, że wielu gospodarzy zbyt beztrosko „używało” wody, i zaczyna im jej brakować. Na dodatek, w części wsi, zamieszkałej właśnie przez tych „utracjuszy” wybuchł pożar. Rozlegają się głosy, by wszyscy użyli swoich zapasów wody, aby pomóc w jego gaszeniu. Niestety, kilku gospodarzy podjęło „mądrą” decyzję – nie będę ograniczał wody swojej rodzinie, by gasić pożar który wybuchł nie z mojej winy i na dodatek pustoszy obejścia gospodarzy-utracjuszy. Niech sami sobie radzą. Jak nie uda im się opanować kryzysu – wypisuję się z tej wsi. Jak go opanują i zapewnią niezagrożony dostęp do wody, włączę się do dalszej współpracy, tzn. będę dalej bez skrupułów korzystał z zapasów przez nich zgromadzonych. Podjąwszy taką „mądrą i chytrą” decyzję – udali się na spoczynek. Niestety, do opanowania pożaru w tamtej części wsi, zabrakło kilku wiader wody. Pożar więc bez przeszkód zaczął się rozszerzać. Szczególnie na kryte słomą gospodarstwa „cwanych i mądrych” gospodarzy. I „uratowane” przez nich zapasy nie mogły już opanować żywiołu.

Jak myślicie – jakie wnioski z tej przypowieści wyciągną Hofman, Czarnecki i spółka?

Idę o zakład, że zorganizują kolejny marsz!


-leszek
O mnie -leszek

Prowadzę również bloga: Refleksje po 60-ce Zamieszczam publikacje w: Blogi Newsweeka Jak do tej pory, dyskusji ze mną boi(ją) się: - Amelia 007 - seawolf Z kolei ja nie mam ochoty gościć u siebie (przynajmniej na razie) z powodu braku ludzkich odczuć: - ROTMEISTER

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka