W poprzednim wpisie pod tym samym tytułem zająłem uwagę czytelników „teorią” języka. Tymi aspektami języka, które są wykorzystywane do prowadzenia walki politycznej. Właściwie to nie tyle do prowadzenia samej walki, ale mają służyć do maskowania pustki intelektualnej, braku argumentów i wprowadzania w ich miejsce „nowomowy”. Nie wiem na ile moje intencje zostały właściwie odczytane, a co najważniejsze – zrozumiane. Dlatego dzisiaj przejdę do praktyki.
Oto prezes Kaczyński zapowiedział, że PiS w najbliższym czasie złoży w sejmie projekt zmian w kodeksie karnym. Projekt będzie zakładał oprócz przywrócenia kary śmierci, "w ogóle zaostrzenie kar za zabójstwa", a także zakaz przedterminowego zwalniania z więzienia w takich przypadkach. Chyba nie ma w Polsce człowieka, który by w pierwszym odruchu nie złożył rąk do oklasków. Jednak zastanowiwszy się nad tym, czemu to ma służyć – ręce same jakoś ze wstydem opadają.
Cóż bowiem PiS i prezes sądzą o zaostrzeniu ustawy o zgromadzeniach? Widzą w tym jedynie „represyjność wobec patriotów z klubowymi szalikami”. Niektórzy wizjonerzy idą jeszcze dalej –ponieważ Tusk już zaprowadził Polskę na skraj nędzy, a głupi naród, który dał mu patent na dalsze 4 lata w końcu przejrzy na oczy – możliwe, a nawet prawdopodobne są demonstracje i protesty przeciwko PO. I zmiany ustawy o zgromadzeniach wcale nie służą walce z chuligaństwem, a z opozycją polityczną.
Nie mam takich wizjonerskich zdolności jak „fachowcy” z PiS-u, więc w sprawie kary śmierci nie będę wyciągał aż tak daleko idących wniosków. Skieruję się raczej w drugą stronę. Otóż od bardzo wielu lat toczy się dyskusja na temat: co lepiej służy walce z patologiami społecznymi – surowość, czy nieuchronność kary? Dodatkowo osobnym torem toczy się też dyskusja nad moralnym prawem społeczeństwa dostosowania kary śmierci. Cóż takiego się stało, że polityk (podobno jeden z najwybitniejszych w Europie – przynajmniej taka opinia jest obowiązująca w PiS-ie) i KATOLIK chce wprowadzić karę śmierci?
Jestem przekonany, że nic. Mało tego, jestem przekonany, że Kaczyńskiemu wcale nie zależy na wprowadzeniu tej kary. No, owszem – nie będzie miał nic przeciwko temu, by kilka z pozostałych propozycji zostało wprowadzone. Ale też niekoniecznie. Dlaczego więc podnosi ten temat? To proste – nie może przecież bez przerwy mówić o Smoleńsku (zbrodni smoleńskiej, zamachu, spisku ………..). Nawet on wie, że tolerancja społeczeństwa na takie brednie jest ograniczona. Jednak chęć zemsty za „zamordowanie” brata, jako temat zastępczy wybrała mu właśnie ten temat.
Ponadto temat ten nadaje się również doskonale do „demaskowania” niecnych zamiarów UE, oraz wasalstwa Tuska wobec Brukseli. Już teraz mamy kondominium z dwoma suwerenami – Rosją i Niemcami. Lecz to jeszcze mało – trzeba pokazać, że niedługo zabraknie w Europie instytucji, którym by Polska nie podlegała. Bo przecież nie ma żadnych wątpliwości: Bruksela jest przeciw karze śmierci. A Polacy nie gęsi, i swój rozum mają. To znaczy prawdziwi Polacy – patrioci. Zaprzańcy, zdrajcy i renegaci będą bowiem stękać coś o humanizmie, niektórzy nawet prawem kaduka przypomną „nie zabijaj”. Więc dzięki tej akcji nastąpi po raz kolejny oddzielenie ziarna od plew. Znowu stanie się jasne, kto stoi tam gdzie prezes, a kto tam gdzie ZOMO.
Tak więc widać tu w praktyce, że możliwości języka w walce politycznej są nieograniczone.
Aby jednak nie kończyć w zbyt pesymistycznym nastroju, zapraszam do obejrzenia kolejnej wpadki prezesaJarkacza.
